Ale niech się ci, co się nigdy przetworami domowymi nie zhańbili, przypadkiem nie zrażają! Bardzo proste to to, podobnie szybkie w wykonaniu, a smak... niebo w gębie:)) I wykorzystać można przejrzałe, zalegające w domu banany... Choć ostatnim razem po prostu nabyłam na ryneczku towar 2. klasy;))
- 2 bardzo dojrzałe banany
- 0,5 szklanki cukru (daję sporo mniej)
- 50 g czekolady deserowej
- 1 łyżka soku z cytryny lub pomarańczy.
W oryginale jest jeszcze 0,5 łyżeczki kardamonu, ja go jednak pomijam. Robiąc obie wersje stwierdziłam, że bez tego dodatku smarowidło bardziej mi smakuje. Innym chyba też, bo szybciej umyka ze słoiczka;))
w oczekiwaniu na czekoladę... |
nareszcie przybyła! i pysznie się topi:) |
i już cały rondel jest jej! |
Banany pokroić w kawałki i wraz z sokiem i cukrem podgrzać w rondelku i dusić około 5-7 minut. Zestawić z ognia i dodać połamaną na kawałki czekoladę. Mieszać, aż czekolada rozpuści się, po czym zmiksować wszystko na gładki krem. Ja tego nie robię aż tak dokładnie, wolę by cząstki bananów były wyczuwalne. Ostatnio ograniczyłam się do użycia ugniataczki do pyrek i też wystarczyło. Przełożyć do słoika, czy innego naczynka i zostawić do ostygnięcia. Można przechowywać w lodówce do trzech tygodni. Można też obdarzyć znajomych napełnionymi słoiczkami:))
Ula is back! I ja właśnie jestem wśród obdarowanych, hahahah :) A bananella? 10 out of 10!
OdpowiedzUsuńHonoris