Tarta, z którą grzebałam się już od jakiegoś czasu... Ciekawa byłam przede wszystkim tej masy mascarpono-kremówkowej, no i się nie zawiodłam:) Gęsta, kremowa, nie opada, choć oczywiście trzymana w lodówce... Połączona z owocami (tutaj wachlarz możliwości, u mnie maliny i borówki prosto z USA;)) i kruchym czekoladowym spodem... No co tu będę pisać, nie narzeka się;))
Przepis - kombo z różnych stron, z uwzględnieniem indywidualnych możliwości lodówkowych;))
Kruche:
- 200g mąki
- 2 łyżki kakao
- 2 łyżki cukru pudru (można więcej, w zależności od tego na jakim poziomie słodyczy nam zależy, u mnie spód jest wytrawniejszy, masa za to zdecydowanie nie;))
- 100g zimnego masła
- 1 jajko (całe)
Ile gospodyń, tyle przepisów na kruche, ja nie mam jeszcze swojego ideału, ten przepis ujdzie;) To, co wiadomo: mąkę (i kakao) przesiewamy na stolnicę, dodajemy cukier, szatkujemy z masłem, do tego wszystkiego jajo i zagniatamy w trymiga. Do lodówki na pół godziny, wykładamy na tartownicę, dziurkujemy (bo bez tego wiadomo;)) i na jeszcze trochę do lodówki, bo się od wykładania zdążyło ocieplić (jeśli dziamdziacie się z tym jak nie przymierzając ja:P). Ustawiamy piekarnik na 180 stopni, do pieca z ciastem i pieczemy (czyli cudnie nic nie robimy) przez 20 do 30 minut (test suchego patyczka). Możemy, jak radzą podręczniki, położyć na cieście pergamin i obciążyć je grochem, czy innymi fasolkami, i po upływie 15 minut, ochronkę tą znieść... Ja się w te klocki nie bawię. Wyciągamy, studzimy (czyli generalnie znowu trochę lenia;)
| siekamy! |
| murzyn |
| murzyn z białą twarzą (?) |
Krem:
- 200ml prawdziwie zimnej kremówki
- 375g serka mascarpone (1.5 opakowania)
- cukier puder
- cukier waniliowy (jak jesteśmy w posiadaniu, to wanilia lub ekstrakt waniliowy)
Serek mieszamy z cukrem (ilość do smaku, ja już sama straciłam rachubę ile którego wsypałam) i dodajemy ubitą na sztywno kremówkę. Robimy to partiami, a mieszamy delikatnie i z wyczuciem. Wykładamy na ostudzony spód, dekorujemy wybranymi owocami (ładujemy ich ile wlezie, u mnie są 'lekkie' prześwity, bo owoce się na stole nie uchowały). Całość do lodówki, koniecznie zabezpieczona, bo przechodzi lodówkowymi aromatami. Spożywać ze smakiem i sosem czekoladowym.
Rasistowska zajebioza!
OdpowiedzUsuńHonorka
Aha, ja też się w te fasolki nie bawię. A jak widzę, że ciasto rośnie, to otwieram piekarnik i przekłuwam tą bańkę i klapnie :)
OdpowiedzUsuń